Nocleg, mimo moich uprzedzeń do campingów okazał się fenomenalny. Rano zwiedzamy katedrę, gdyż poprzedniego dnia był koncert i nie była zamknięta dla zwiedzających. Warto było poczekać, gdyż barokowy gmach kryje w sobie największe na świecie organy piszczałkowe. Robią wrażenie. Robimy pierwsze zakupy w Niemczech, i od razu mało brakowało, a za 2 czekolady zamiast 1,3 euro zapłaciłbym 13. :-) Wyjazd z miasta jest tragiczny, parę razy pytamy o drogę, a dodatkowo towarzyszy nam olbrzymi ruch samochodów. W południe postój w Bad Birnbach, ale problemem jest znalezienie sklepu z piciem. Gdy już znajdujemy sklep, dodatkowo jesteśmy zaskoczeni faktem, iż na każdą butelkę plastikową pobierana jest kaucja, i to wcale nie mała, bo 0,25 euro (jak się później okazało każdy market ma swój system zwrotu kaucji). Na przystanku spotykamy dwóch lekko podchmielonych Bawarczyków. Okazali się sympatyczni, choć za Chiny nie mogliśmy się dogadać. Po postoju znajdujemy ścieżkę rowerową - Rottalradweg, która prowadzi nas przez kilkadziesiąt kilometrów. Początkowo jedzie się na nią bardzo komfortowo, ale później robi się coraz bardziej zaniedbana, decydujemy się więc wrócić na główną drogę. Niemal przy każdym postoju koło marketu zatrzymuje się ktoś przy nas, pyta skąd jedziemy, życzy nam powodzenia. Wszystko to jest bardzo miłe. Dojeżdżamy do Neumarkt St Veit, zastanawiając się co dalej, ponieważ odcinek między NSV a okolicami Monachium nie był zawarty na żadnej z naszych map. Na stacji benzynowej dowiadujemy się jak jechać - pozytywnie zaskakuje nas fakt, że do dzisiejszego celu pozostało około 20 kilometrów. Aha, cały dzień towarzyszą na sielskie bawarskie widoczki - pola uprawne, Małe wioski z domami z obowiązkowymi pelargoniami w oknach, i.... wszechobecny zapach gnojówki :-). No cóż, przynajmniej mają zdrową żywność. W jednym z takich domów pytamy o miejsce pod namiot (z niewielkim obawami, ponieważ nigdzie nie czytaliśmy, czy ktoś nocował w Niemczech "na gospodarza"). Ale pierwsze podejście okazuje się być trafione - dostajemy kawałek łąki, a na dodatek zostajemy zaproszeni na kolację.