Budzeni co chwila przez muchy wstajemy rano razem z krowami :). Najpierw trochę zjazdu, a potem podjazdy ( i to multum). Ciężkie, do tego świeci ostro słońce. W końcu zaczęły się góry.... W połowie dnia pogoda lekko się załamała, z Wattwill jedziemy na przełęcz Ricken, kompletnie przykrytą przez siwe chmury. Na zjeździe okazuje sie że taka pogoda nie jest po obu stronach góry :). Zjazd jest długi i piękny, i doprowadza nas do Rapperswill, Zaczyna świecić słońce. I znowu widzimy Zurichsee, tym razem bez kąpieli. Następnie przeprawiamy się przez góry do Zug, a tam znowu chmury. Przed Luzerną nawet padało. Oglądamy Luzernę, przepiękne miasto, z zamkami, mostami, kamienicami i Internetem za 4 ChF/10 min.... Dzwonimy do Silke, naszego umówionego gospodarza, ale numer nie istnieje...:) przynajmniej wg tego automatu co nadaje przez telefon... Choć nie istnieje to i tak nieźle sobie radzi, bo zjadł Tomkowi 10 zł za połączenie :). Jedziemy szukać noclegu... Ku naszej wielkiej radości znajdujemy nocleg w miejscu , gdzie się tego nie spodziewaliśmy... nad samym Jeziorem 4 Kantonów, na osiedlu bogatych domków jednorodzinnych. Okazało się że był jeden dom normalny, z normalną rodziną... nawet miał oborę i pole. Gospodyni okazuje się fantastyczną osobą, znakomicie mówiącą po angielsku...