Spanie rewelacyjne, a rano dostajemy jeszcze kanapki z salami na drogę. Do Canazei jest tylko 10 km, a na prawie całej długości towarzyszy nam korek drogowy - katastrofa. Po drodze widzimy parę aut na polskich rejestracjach - nie muszę mówić jak nas to cieszy. Od Canazei podjazd pod Passo Pordoi - widoki są rewelacyjne im wyżej wjeżdżamy - szczyty są fantastyczne. Sam podjazd jest poprowadzony dość łagodnie. Na górze oczywiście masa ludzi. Zjazd do Arabby, widoki na Dolomity. Z Arabby jeszcze 7 km w dół i rozpoczynamy podjazd pod Falzarego. Jakiś Włoch podjeżdżający na szosówce pyta mnie (Łukasz) o ciężar sakw, po usłyszeniu odpowiedzi tylko rzuca "good luck". Końcówka podjazdu jest nieco cięższa, ale i tak wjeżdżamy bez problemu. Duże wrażenie robią szczyty, które chowają się nieco za chmurami. Rewelacja. Na Falzarego widzimy wreszcie Marmoladę. Pamiątkowe zdjęcia i zjeżdżamy do Cortiny d'Ampezzo. Położenie jest prześliczne, podobnie widoki. W Cortinie droga jest źle oznakowana i musimy sporo się naszukać aby wyjechać. Sama Cortina to takie wielkie Zakopane - tysiące ludzi, samochodów, sklepów. Nocleg znajdujemy dopiero za 4 podejściem, czyli jak przypuszczaliśmy - że w Cortinie będzie ciężko znaleźć nocleg na gospodarza - u kolesia o imieniu Fabio (40 lat).