Po pysznym śniadaniu na słodko i kawie ruszamy na podbój Ammersee. Jedziemy tą samą drogą, co sprawia nam wiele radości. Kąpiel w lodowatej wodzie, kilka fotek i jedziemy dalej. Upał jak 100 bandytów. Przejeżdżamy przez wioski, krajobraz ni to górzysty, ni to wyżynny. Trochę senny nastrój. Kilka fajnych zjazdów, ale generalnie droga jest uciążliwa. W jakiejś małej wiosce znajdujemy sklep rowerowy, doskonale zaopatrzony i ze sprzedawcą znającym angielski. Po wytłumaczeniu problemu z licznikiem okazuje się że trzeba wymienić czujnik. Sprzedawca dał nam special price więc wydatek niewielki. Przejeżdżamy przez Kempten, przy okazji spotykamy polaka i rozmawiamy z nim dłuższą chwilę. Jeszcze pod górę, zjazd i znajdujemy nocleg obok domu, gdzie miejsca starczyło właściwie tylko na namiot... i oglądaliśmy półfinał MŚ :)