Z pewnym smutkiem opuszczamy nasze XV-wieczne schronienie i ruszamy na Furkę. Niżej widoki piękne i rozległe na całą dolinę. Niestety im wyżej, tym więcej mgły, aż w końcu dolina zniknęła. Podjazd był miejscami przyjemny, miejscami morderczy. Zrobiliśmy kilka odpoczynków i po przejechaniu 13 km podjazdu zameldowaliśmy się na Furkapass, ponownie... Na szczęście nic się nie zmieniła, tylko nie ma proporczyka, który zostawiliśmy 2 lata temu :). Tuż przed przełęczą wyjrzało słońce i towarzyszyło nam do końca dnia. Na zjeździe zatrzymaliśmy się jeszcze przy lodowcu Rodanu, na moment w Gletsch, a potem... 60 km zjazdu. Z początku bardzo ekscytującego, potem trochę mniej stromego, aż dolina rozszerzyła się na tyle by droga wydawała się płaską :). Cały dzień zjeżdżaliśmy doliną Rodanu w pięknym słońcu, ale niestety byliśmy znużeni. Po drodze przejechaliśmy przez Sion. Na noc zatrzymaliśmy sie u Portugalczyków mieszkających 10 km przed Martigny. Akurat załapaliśmy się na grilla :), było zabawnie bo gospodarze mówili i jedli w tempie TGV a jedynym słowem po angielsku które znali była iberyjska wersja słowa eat ? kit :) czuliśmy się więc jak dzieci...