Po upalnej niemal nocy wyjeżdżamy o 8.00, żeby jechać jak najdłużej, zanim zacznie się upał. Droga główna i raczej nudna. Urozmaicamy ją skrętem do miasta w poszukiwaniu sklepu, ale za pierwszym razem nie znajdujemy. Dopiero w następnej miejscowości znajdujemy niezawodny Intermarche i strategiczną dla nas markę Top prix :-) Jedziemy przez miejscowość o wdzięcznej nazwie Romans :-), gdzie jemy lody, a następnie kierujemy się w stronę Valence. Tam czeka nas przebicie się przez miasto pocięte robotami drogowymi, ale odbijamy sobie półtoragodzinną drzemką w parku. CO dziwne znajdujemy bardzo szybko drogę wyjazdową i ruszamy do wyznaczonego celu gonieni przez burzę. Nocleg znaleziony chyba za 15 razem, w ostatniej chwili bo już lało. Śpimy w nieużywanej przyczepie campingowej służącej za magazyn i sypialnię kotów (futro z ubrań będziemy wyciągać jeszcze przez dwa dni).