Rano wstajemy godzinę przed świtem (powoli staje się to naszą tradycją) zbieramy się i na piątym kilometrze znajdujemy przytulne miejsce na konsumpcję zaległego puree z fasolką. Na 20 km jesteśmy w Los Navalmorales, gdzie robimy zakupy w Sparze, w trakcie naszej wizyty wysiada światło. Pepsi i ciastka poprawiają nam humor. Droga, którą jedziemy przypomina chyba dzieciństwo Franco, asfalt jest wąski zryty i czerwony. Samochody mijają nas średnio raz na godzinę. Ale trzeba przyznać, że jazda prowincją ma swoje uroki, widoki są śliczne. Po zjeździe do La Nava wjeżdżamy na równinę, która kończy się przełęczą w górach Sierra de Altamira, i jest jednocześnie granicą pomiędzy Kastylią i Extremadurą. Podjazd ma 21 km z różnicą poziomów 200 metrów, ale i tak końcówka ma ponad 8%. Za Puerto de San Vincente okazuje się, ze dalsza droga do Guadalupe prowadzi niemal cały czas przez góry. Podjazd 3 km, zjazd 10 km i na odwrót i w kółko Macieju. Wcześnie dojeżdżamy do celu, gdzie znajdujemy rewelacyjnie tani camping ? za całość zapłaciliśmy 8,5 euro, basen & ciepła woda included. Rozkładamy namiot i szybko udajemy się zobaczyć średniowieczne centrum z klasztorem. Atmosfera wewnątrz jest znakomita, jednak jest już późno i musimy szybko wracać. Basen okazuje się że jest już nieczynny, ale za to mamy prysznic, i o to chodzi.