Od rana wzniesienia, ale droga bardzo przyjemnie wiedzie przez miły dla oka las dębowy (proszę nie myśleć o lesie w pojęciu środkowoeuropejskim). Postój robimy już na 35 km, atmosfera jest leniwa. Przez cały dzień przebijamy się przez wioski w kierunku granicy. Droga łatwa i z górki. Nocleg w ostatniej miejscowości przed granicą, u marynarza, który raczy nas melonem i sałatką.