Nie da się opisać jak przyjemnie się odpoczywa bez roweru na wyprawie. A jeśłi dzieje się to w domu fantastycznego Hiszpana, to należy tę wartość podnieść do kwadratu. Najpierw sen, potem mega śniadanie, potem byczenie. O 14 zostaliśmy zaproszeni na paellę narodwą potrawę z ryzu i wielu innych skąłdników. Po obiedzie sjesta i sen, a o 19.00 spacer po mieście z wejściem do bazyliki i wspinaczką na górujący nad miastem zamek. Po powrocie kolacja, i pakowanie się z przerwą na ciastka lody i kawę. Atmosfera jest tak cudowna, że aż nie da się jej opisać.