Z Yecli wyjeżdżamy na dopalczach pilotowani do rogatek prze Marciala na skuterze. Kanapki przygotowane przez niego jemy dopiero na 60 i 116 km. Cały czas droga prowadzi w dół, ale miejscami robi z nas idiotów, musiy zrobić niemal kółko, aby trafić na właściwą trasę (znów N-340). Następnie zjeżdżając do Xativy i nad morze, podjeżdżamy 6 km. Potem już jest płasko aż do Walencji, najpierw przez niekończące się sady pomarańczowe, a potem przez niekończące się przedmieścia. Na sam koniec musimy przejechać 6 km płatną autostradą :-) W centrum jesteśmy o 19.00 wic nie ma czasu na zwiedzanie, szybko wyciągamy potzrebne informacje o pociągach i ruszamy szukać noclegu. Walencja obdarzyła nas prezentem w postaci najprostszego wyjazdu z miasta. Noc decydujemy się spędzić na plaży opodal krzaczka.