Co tu dużo mówić ? ostatni dzień na rowerach. Motywacja do jazdy zatem żadna, tym bardziej że droga nieciekawa, przeplatana ekspresówkami, autopistami itp. W ramach relaksu zjeżdżamy do Alcampo (hiszpański Auchan) i jemy olbrzymie lody. W międzyczasie włąściwa droga nam ucieka i nadrabiamy kilka kilometrów szukając włąściwej. Za to obiecujemy sobie parę godzin kąpieli w kurorcie Orpesa del Mar. Jak powiedzieliśmy, tak zrobiliśmy. Woda fantastyczna, przy olbrzymich falach bawimy się jak dzieci. Niestyety pojawia się 'bandera roja' czyli czerwona flaga, która wygania nas z wody. Po relaksie jeszce jeden podjazd, i melinujemy się na dworcu kolejowym w Vinaros, gdzie koczy się rowerowa część wyprawy.