Od rana świeci słońce. Od początku mamy ciąg dalszy wczorajszego podjazdu, ale po pierwszym kilometrze przy drodze rosną tak smaczne czereśnie, że wynagradzają nam wszelkie trudy. Aż dziwne że oni nic z nimi nie robią... Po kilku kilometrach okazuje się, że zaplanowana trasa jest nieprzejezdna - z opisu mieszkańców wsi dowiadujemy się - a może raczej domyślamy - że w lesie jest poligon wojskowy, normalne, że nie ma go na naszej mapie. Zbija nas to trochę z tropu, ponieważ objazd ma jakieś kilkanaście kilometrów, no ale skoro nie ma wyjścia... Pierwsze kilometry są spokojne, ale potem zaczyna się podjazd - z początku 12 %. Myśląc, że skończy się za najbliższym zakrętem, przejeżdżamy prawie 7 km. Wreszcie wyjeżdżamy z lasu i zostajemy nagrodzeni solidnym, kilkukilometrowym zjazdem. Pojawiają się pierwsze ostańce wapienne - znak, że wjeżdżamy do Morawskiego Krasu. Po podjeździe z kilkoma serpentynami podjeżdżamy do "propasti" Macocha (taka malutka przepaść o głębokości 138 m), ale okazuje się, że bilety do jaskini dostępne są dopiero na 16.30 (jest 13.00). Troszkę zdenerwowani robimy kilka fotek i jedziemy dalej. Początkowo jedziemy fantastyczną wąską dolinką krasową, potem od Blanska wyjeżdżamy na główną trasę, ale cały czas jedziemy w przyjemnym cieniu. Zaczyna się dłuższy podjazd, ale umilamy go sobie zjadając niewiarygodnie tanie lody w jednej wsi - jakieś 600 ml "na łebka". Tak pokrzepieni ruszamy dalej - jak się okazuje droga robi się coraz bardziej uciążliwa - ciągłe podjazdy i zjazdy - nawet do 14%. W pewnym momencie kończy nam się picie, a na złość przez 7 km ostrego podjazdu nie ma gdzie napełnić bidonów. Dopiero po dłuższym czasie znajdujemy wieś i sklep. Po odpoczynku jest już łatwiej, droga staje się bardziej płaska jedziemy wierzchowiną, i dopiero pod koniec dnia czeka nas mały zjazd do Velkiej Bites. Mamy małe problemy z wyjechaniem z miasta (wcale niedużego), i już jedziemy w kierunku noclegu. W Novych Sadach pierwszy napotkany człowiek kręci nosem na pytanie o możliwość rozbicia namiotu u niego, ale za to wysyła nas nad rybnik.... jak się okazuje staw :-) Miejsce na nocleg nad stawem jest ładne, gdyby nie to że staw jest jakieś 300 metrów od autostrady Praga - Brno. Ukołysani szumem silników ciężarówek zasypiamy....