Wstajemy dość wcześnie, ponieważ musieliśmy dojechać do Nidau na 15. Całą drogę jechaliśmy bardzo ładną ścieżką wzdłuż Aary. W Olten zrobiliśmy zakupy w ogromnym Coopie. Jechaliśmy cały czas szutrami, co jakiś czas przejeżdżając mostem na drugą stronę rzeki. Po drodze całkiem ładne widoczki na Aare, trzeba przyznać, że rzeczka jest malownicza. Trasa raczej płaska z kilkoma zaskakującymi podjazdami. W Solothurn zwiedzamy stare miasto i katedrę św. Ursusa. Oglądamy wielofunkcyjny zegar z XVIw. (pokazywał jakieś 10 różnych parametrów). Później na postoju zaczepiła nas szwajcarska ankieterka (he, he - pozdro dla SMG). Później droga wiodła z dala od rzeki, ale za to na polach polskie akcenty - w ciągu kwadransa naliczyliśmy jakieś kilkadziesiąt bocianów. Duże wrażenie zrobiło na nas zaparkowane w szczerym polu Porsche (przy polnej drodze). W końcu po przejechaniu 1500 km z Polski dojeżdżamy do Nidau, ale zaraz potem zajeżdżamy za daleko i musimy się wracać. W końcu znajdujemy dom ciotki. Powitanie... nie ma powitania, w drzwiach czeka kartka. Ale w niedługim czasie pojawia się ciotka, i wreszcie możemy odpoczywać....