Po niezwykle wygodnej nocy w świeżutkiej pościeli zostaliśmy podjęci pysznym śniadaniem. Przed wyjazdem gospodarz nabił nam ponadto koła do 4 atmosfer (spróbujcie to zrobić ręczną pompką) pompką samochodową. Do Silz zjeżdżamy bez ścieżki, a następnie podjazd do Tiefencastel (ze zjazdem do miasta). Po drodze mamy 2 tunele - 450m. i 1100m w tunelu jest w dół więc pędzimy jak dzicy, kolejne trzy tunele omijamy podjazdem w górę. Po drodze widoki na głęboko wyrzeźbioną dolinę Albuli. W jednym miejscu istna plaga much, które nie wiedzieć czemu obsiadają nas : -). W Tiefencastel jemy muesli, a następnie do Bergun. Droga początkowo jest płaska, terenami, ale po jakimś czasie wyjeżdżamy na asfalt i zaczyna się rzeźnia. Za wąskim gardłem doliny dojezdżamy do Bergun. Tam odpoczynek i w drogę na pozostałe 14 km do przełęczy. Początkowe kilometry, mimo iż jest w miarę płasko są bardzo ciężkie. Do drugiego postoju jest ciężko, ale potem się rozkręcamy. Do wysokości 1800 m. droga wiedzie lasem, potem wyjeżdża na rozległą halę z widokiem na przełęcz. Droga pnie się w górę między kosówką i morenami, po drodze mijamy kolesia na góralu z plecakiem! Na drodze widzimy napisy - pozostałości po Tour de Suisse - "Brożyna", Baranovski, Tonkov, CCC Polsat - bardzo sympatyczny widok. Na Albuli atak krów - chodzą po całej jezdni, niewiele się przejmując kimkolwiek, siedzimy chwilę i zjeżdżamy bo zaczyna padać. świetny zjazd do La Punt (ok. 1700 m n.p.m.) i doliną Ober Engadin jedziemy do S-chanf. Za drugim kółkiem przez wieś znajdujemy kobietę która każe nam czekać na "szefa" Gdy szef przyjeżdża dostajemy nocleg w stajni i prysznic.