Po deszczowej i burzowej nocy, ranek ... deszczowy. Wyjeżdżamy dopiero o 11. Zbieramy się bardzo niechętnie (poprzedniej nocy nie było możliwości zjedzenia ciepłej kolacji), zjeżdżamy na dworzec, do Billi na zakupy i ruszamy w kierunku Salzburga. ścieżka początkowo wiedzie zboczami doliny Salzach potem terenem wzdłuż rzeki. Zatrzymujemy się w Bishofshofen, żeby zobaczyć jedną z Czterech Skoczni. Cały czas pada. Jedziemy całkiem ładnym przełomem rzeki, ale w zasadzie nas to nie zachwyca, ponieważ pogoda jest tragiczna. Zdobywamy przełęcz Lueg (!) 553 mnpm. Zjeżdżamy z przełęczy i naszym oczom ukazuje się dolina z coraz mniejszymi górami. Czuć, że powoli, powoli, wyjeżdżamy z Alp. Zaczyna padać mocniej i lekko poddenerwowani szukamy noclegu w stodole gdyż "unser Zelt ist nass". Znajdujemy przyjazną rodzinę niedaleko Kuchl. Dostajemy spanko w garażu, a na do datek świeże mleko - gospodarze są jakimiś liderami w lokalnym przemyśle mleczarskim :-)